Triathlon Diablak 2017

Babia Góra - niekoronowana królowa Beskidów – ma na swoim grzbiecie wzniesienie zwane właśnie Diablokiem (Diablakiem). Wchodząc na szczyt Babiej nigdy nie jesteśmy pewni jaką pogodą nas przywita. Choć w dolinach słońce i pogoda, to Diablak może smagać wiatrem, deszczem, śniegiem lub przykryć mgłą. Za to jak wędrowiec ma szczęście, to zobaczy pejzaże jakich mało, czyli niczym nie przesłoniętą panoramę Tatr i jezior po słowackiej stronie. Ponadto właśnie przez Diablak prowadzi trasa biegu w  najtrudniejszej wersji Żywiec Beskid Extreme Triathlon.

Może właśnie przez swoją nieprzewidywalność Żywiec Beskid Extreme Triathlon nazwano właśnie Diablakiem? Tym razem w niedzielę 28 maja pogoda na rywalizację piękna. Dystanse do pokonania dwa. Do wyboru: 1/2 IM i ten lżejszy 1/4 IM - o którym mowa w tym tekście - czyli 1/4 IM. A dokładniej to: 900 m pływania, 50 km rowerem i 10,5 km biegiem. Było na co i na kogo popatrzeć. Rankiem triathlonowa "ćwiartka" ruszyła wpław przez Jezioro Żywieckie. W słońcu z brzegu widać było tylko czepki płynących prawie stu osób. Ot, żabki! Przy brzegu "Żabki" przemieniły się w postacie zawodniczek i zawodników. Obcisłe pianki podkreślały bosko zbudowane sylwetki. Aby nie tracić czasu, te stroje w biegu i na oczach widzów ... były ściągane! Dalszy etap przecież  na rowerach. Nieobecni wiele stracili.

Czas siadać na rowery i pokonać trasę przez Kocierz (gdzie górska premia), Targanice i Przełęcz Targanicką. Podjazd pod Kocierz był trudny, jednak najtrudniejszy fragment to zdobycie Przełęczy Targanickiej, nieformalna górska premia. Wjedżający  resztkami sił pytali: "Skąd wzięliście takie góry?". Ci, którzy nie sprawdzili trasy sugerując się nazwą Beskid Mały, zrobili błąd. Ten niewielki skrawek Beskidów jest mały obszarowo, ale góry są całkiem , całkiem. A jakie malownicze. Doceniła na Przełeczy trudność podjazdu jedna z uczestniczek krzycząc: "Jestem bogiem!" i dodała odpowiedni wyraz wzmacniający. Jako pierwszy z całej stawki uczestników wjechał na to przewyższenie oddzielające Małopolskę od Śląska facet z długim ciemnym warkoczem. Był to Marek Zajusz znany pogromca triatlonów. Zdobytego raz prowadzenia nie oddał do końca tego wyścigu. Dalej w dolinę i las przez niezwykle malowniczy przełom rzeki Wielkiej Puszczy, Porąbkę i Tresną aż do Żywca. 

Ponad dziesięciokilometrowy bieg górski – ostatni etap triatlonu – przebiegał w okolicach Żywca. I wreszcie z medalem na szyi można odetchnąć i ochłodzić się w fontannie na żywieckim Rynku.

O tym, że warto ćwiczyć i próbować swych sił w tak wszechstronnym sporcie jakim jest triathlon, świadczy udział w rywalizacji sporej grupy młodych lekarek i lekarzy. Wiedzą co dobre dla ludzkiego organizmu. Rozumieją też, że powinniśmy dwa - trzy razy w tygodniu zdobyć się na wysiłek submaksymalny, czyli taki, w czasie którego nasz puls przekracza 130. Wtedy układ krwionośny funkcjonuje jak trzeba i my w całości też.

A więc do następnego ... Diablaka.

Foto: ruszajsie.pl

Artykuł dodany przez:
Zespół RuszajSie.pl
EnglishFrenchGermanItalianPortugueseRussianSpanish