Bądź ambasadorem polskiej kuchni

Spodobała mi się historia rozpowszechnienia się kuchni włoskiej na świecie. A było to tak.

Po II wojnie (i wcześniej także) ze zubożałego "włoskiego buta" miliony emigrantów pochodzących z najbiedniejszych regionów Italii – bogaci nie musieli przecież emigrować - tak rozpowszechniły w świecie swoją kuchnię, że trudno sobie teraz bez pizzy i  spagetti jedzenia wyobrazić. Włoska kuchnia ubogich znalazła miliony wielbicieli. Kuchnia ubogich, bo przecież pizza, to trochę mąki, wody, resztki sera, pomidorów, przypraw, i co tam jeszcze zostało od wczoraj. Te resztki upieczone w formie okrągłego placka, czyli pizzy, zawojowały świat.

Polacy mają teraz szansę powtórzyć kulinarny sukces Włochów i zaistnieć szerzej w świecie potraw i smaków. 

Tylko mi tu proszę bez kompleksów! Prawie każda i każdy może zostać kulinarnym ambasadorem!

Taki przykład z życia. W amerykańskiej szkole podstawowej polonijne dziecko wraca smutne do domu.

  • Mamo, moja koleżanka z klasy - Chinka - poczęstowała nas super smakołykami z okazji ich Święta Jesieni , a kolega z Anglii przyniósł w urodziny królowej ciasteczka pieczone przez mamę. A ja co, nic?

Przymuszona sytuacją polonijna mama ugotowała na nasze listopadowe święto ruskie pierogi i przyrumieniła je na złocisto. Syn był dumny i szczęśliwy, bo pierogi wszystkim w klasie smakowały.

Kolejne, dające do myślenia zdarzenie, z małego miasta w Małopolsce. Przed ślubem młodej Japonki z Polakiem przybyła rodzina z Osaki na spotkanie zapoznawcze. Był to czas Świąt i wigilii. Przebieg wigilii i każda potrawa z uroczystej kolacji została opisana ( smak, przepis i składniki ). Goście  odnotowali wszystkie szczegóły, zwyczaje i zachowania uczestników tego jedynego w roku przyjęcia. Było to dla nich niezwykle ważne - i co tu dużo mówić - bardzo  egzotyczne przeżycie.

W powojennych czasach (a wojen u nas było, że ho, ho!) wyemigrowało z Lechistanu do "ziem obiecanych" sporo rodaków. Ostatnio otwarte unijne granice znów wywabiły z kraju prawie dwa miliony odważnych, młodych ludzi. Ciekawych świata i szukających nowych szans i pracy. Początkowe zachłyśnięcie się wolnością, innością i różnorodnością zmieniało się powoli w tęsknotę za swojskim, normalnym, polskim jedzeniem znanym z kuchni mam i babć. 

Jeżeli w czasie proszonej, polskiej kolacji na twarzy naszego zagranicznego gościa zauważymy błogostan, to znak, że otrzymaliśmy mianowanie na ambasadora.

Bloguje Sonia Baran
Zespół RuszajSie.pl
EnglishFrenchGermanItalianPortugueseRussianSpanish